środa, 27 sierpnia 2014

Wspólne dzierganie i czytanie po raz drugi...

Dzisiaj kolejna środa wspólnej zabawy z Maknetą.
 U mnie robótkowo szaleństwa nie ma , bo jestem na etapie robienia próbki;), ale to będzie mój pierwszy sweter robiony od góry:). Taki jesienny szaraczek mi się zamarzył...wizję już mam, nie będzie to  nic wymyślnego, ot taki robiony jerseyem z małymi jakimiś detalami, żeby było ciekawiej. Na razie na próbce stanęło i od dwóch dni nie mam odwagi ruszyć dalej:), a i czasu ostatnimi dniami nie miałam, dziecię od września idzie do zerówki, także wyprawkę odpowiednią trzeba było skompletować.
Z czytaniem też  mi nie idzie, czytam, a właściwie męczę kolejną część sagi o rodzinie Dollngangerów, Virgini C. Andrews .  " Kto wiatr sieje" jest czwartą pozycją. Saga opowiada o losach czwórki rodzeństwa, których szczęśliwe życie kończy się w momencie umieszczenia ich przez matkę na poddaszu rezydencji jej ojca. Szerszy opis znajdziecie tutaj. Czytanie idzie mi opornie, być może dlatego, że strasznie długo muszę czekać w bibliotecznej kolejce na następne części sagi, w między czasie mija mi zainteresowanie i trudno mi się znowu zagłębić w losy bohaterów, ale jestem dopiero na początku i myślę, że im dalej, tym książka będzie coraz bardziej ciekawa i tak  w połowie nie będę mogła się oderwać tak jak to było z poprzednimi częściami:).
Tak jak w przypadku sagi  Camilli Lackberg kolejność czytania nie jest istotna, tak tutaj jest niezbędna, także nie polecam czytania np. od środka:).Ogólnie saga mi się podoba, w sam raz na jesienne wieczory.
U mnie to już tak jest, że jak jest robótka i ciekawa książka to i kawa musi być w zasięgu ręki:).

A żeby nie było, że u mnie robótkowo tak zupełnie nic to oto skończona podusia:):




Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru
                                                                Asik

środa, 13 sierpnia 2014

Wspólne dzierganie i czytanie po raz pierwszy:)

Czytać uwielbiam. Odkąd nauczyłam się łączyć literki w wyrazy, a wyrazy w zdania książka jest moim towarzyszem, zawsze i wszędzie:). Z dzierganiem bywało różnie, ale czytam bez przerwy. Także pomysł Maknety bardzo przypadł mi do gustu:) No to się przyłączam:).
U mnie dzierga się pokrowiec na poduszkę ( znowu poszłam na łatwiznę:) ), ale zalega mi już jakiś czas, a już wcześniej pokazywana przeze mnie oliwkowa podusia czeka na towarzystwo:) Dziergam i zaczytuję się w w sadze kryminalnej Camilli Lackberg. " Fabrykantka aniołków" jest ostatnią z tej serii i chyba najciekawszą pozycją. Ogólnie podobały mi się wszystkie do tej pory przeczytane części. Polecam:)


A tutaj fotki mojego umęczonego kocyka:) jak myślicie będzie się podobał, nie wstyd wysyłać? bo ogarnęły mnie wątpliwości...cholerka nie taki miał być:(






Pozdrawiam
                        Asik

wtorek, 12 sierpnia 2014

Ufff...skończyłam kocyk, który...

Kocyk, który był dziergany, wykończony, zblokowany, trochę spruty, potem znowu dziergany, ponownie wykończony i teraz po raz kolejny się blokuje...Niby tylko kocyk, niby wzór nieskomplikowany, ale jak robiony w prezencie to chciało by się żeby wszystko było idealnie...a tu jak na złe nic nie szło tak jak iść powinno...
Po pierwsze włóczka... YarnArt Cotton soft jak sama nazwa wskazuje:) delikatna, miękka, ale niestety jak na kocyk straszna cienizna, mimo że dziergałam podwójną nitką....na lato ok., ale cholerka jesień idzie, niunia dopiero się urodzi...jedyne pocieszenie, że prezent leci do Anglii, a tam jesień ciepła, zima również nie sroga także mam nadzieję, że trochę posłuży :)
Po drugie... taka byłam zaaferowana, żeby kocyk jak najszybciej zacząć i nie przemyślałam sprawy, że robiąc obrzeża ściegiem francuskim, będzie mi się robótka wywijać i a jakże! tak w połowie zaczęło mi się to to wywijać, że hej! A ja ignorantka, udałam, że tego nie widzę i jechałam dalej z myślą, że oczka rakowe sprawę załatwią...a tu następny klops...pomogło, ale baaardzo niewiele...
Po trzecie... dostałam chyba jakiegoś zaćmienia umysłowego i zbyt szybko kocyk zakończyłam mając spory zasób włóczki...jak już się suszył to co i rusz spoglądałam na niego krytycznym wzrokiem i wyszło mi, że kocyk jest jakoś taki niepokojąco mały...dziecinę okryć by okrył, ale tylko w pierwszych tygodniach jej życia:) no to w jednej sekundzie wzięłam się za prucie...przy takiej wydajności  tej włóczki dorobiłam spory kawałek ...a potem to już poszło z górki, oczka rakowe i uff...skończyłam :). Liczę, że obdarowanej mamie będzie się podobać:). Jutro postaram się wrzucić zdjęcia gotowego udziergu:).
Ogólnie to jestem  zdołowana poziomem swoich umiejętności dziewiarskich...tragedia...sporo zapomniałam przez te lata przerwy...a taki jesienny reglan (raglan- nie wiem która właściwa nazwa, bo spotykałam się z obiema) mi się marzy...nie wiem czy sprostam...do tej pory robiłam swetry w częściach, ale zszywać ich potem to ja bardzo, ale to bardzo nie lubię. Może któraś z Was mogłaby polecić, jakąś nieskomplikowanie (czyt.łopatologicznie) wyjaśnioną metodę?
A tu w sprzyjających warunkach pogodowych się blokuje:), ale jakby mało było z nim problemu i tu nie poszło gładko. Jakieś 10 min. później zerwał się wiatr i tak sobie pofrunął mój kocyk przez pół tarasu, ale na  szczęście za bardzo nie ucierpiał...Dalsze suszenie odbywa się bezpiecznie w domu:).

                                                                                           życzę dobrej nocki
                                                                                                   Asik:)