środa, 6 lipca 2016

Urlop i sweterek dla Stelli...

Gdyby nie środy z WDiC to nie wiem z jaką częstotliwością pojawiałabym się na swoim blogu i na nic się zdały moje postanowienia, że teraz to się zawezmę...Faktem jest,że ostatnio dużo się u mnie działo, tydzień temu rozpoczęłam urlop, najpierw były przygotowania do wyjazdu do Zakopanego, potem intensywnie spędzony czas w naszych pięknych górach, a teraz już z bólem powracam do rzeczywistości...urlop na szczęście jeszcze trwa, ale to już jego ostatnie podrygi:(
Górami jestem zauroczona, na takie wspaniałe widoki czekałam 34 lata...tak akurat się złożyło, że pierwszy raz w życiu byłam w górach...
Uwaga dużo zdjęć;)

Takim pięknym zachodem słońca po burzy przywitało nas Zakopane-widok z okna:)





Ten błogi spokój na Morskim Oku to tylko złudzenie:) nad brzegiem siedziały tłumy:)

Z racji tego,że razem ze mną była dwójka dzieci (7 i 8 lat) zwiedzaliśmy miejsca najłatwiej dostępne i co się z tym niestety wiąże najbardziej oblegane przez turystów. Momentami przyjemność była średnia...moja irytacja tłumami i wiecznymi kolejkami apogeum osiągnęła w kolejce na Kasprowy Wierch- 4 godziny! Ale widok ze szczytu rekompensował wszystko:)





A tu już Dolina Kościeliska:







Razem ze mną drogę znad Morza, aż do Tatr przemierzył sweterek dla maleńkiej Stelli:)
Dzień przed wyjazdem pochowałam  nitki, ale sweterek nie miał jeszcze przyszytych guziczków, mało tego guziczki nie zostały nawet jeszcze zakupione...W ogóle sweterek robiony był na wariackich papierach, o tym, że dobrze by było żeby powstał, dowiedziałam się na trzy dni przed urlopem, a dzień po moim powrocie miał już lecieć do Kanady. Szkoda... nie miałam w zapasach nic fajnego, a nie było też czasu żeby coś kupić...

Chciałbym ogromnie podziękować Pani Eli z bloga dzianinowe studio za błyskawiczną reakcję na maila i  pomoc, dzięki Pani wskazówkom rozmiar wyszedł idealny:)

I tak powstał oto ten sweterek:




Koniec końców guziczki zostały zakupione w Zakopanem, swoją drogą zaskoczona byłam, że w takim miejscu jak zakopiańskie Krupówki wśród tych wszystkich barów, restauracji i "odpustowych" straganików istnieje pasmanteria:)...w trakcie likwidacji co prawda. Żałuję,że nie zakupiłam tam żadnej porządniejszej włóczki, bo przez 5 godzinną podróż do domu wydziergałabym jakiś inny dużo ciekawszy sweterek, no ale cóż do głowy przyszło mi to na dzień przed powrotem i to jeszcze w niedzielę...Guła ze mnie i tyle!

Dzisiaj środa -dzień WDiC u Maknety, a u mnie na tapecie nadal ogoniasty z poprzedniego posta, porzucony na rzecz Stellowego sweterka, a  książkowo kolejna część kryminalnych zagadek z detektyw Sarą Lund w roli głównej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Asik:)