wtorek, 12 sierpnia 2014

Ufff...skończyłam kocyk, który...

Kocyk, który był dziergany, wykończony, zblokowany, trochę spruty, potem znowu dziergany, ponownie wykończony i teraz po raz kolejny się blokuje...Niby tylko kocyk, niby wzór nieskomplikowany, ale jak robiony w prezencie to chciało by się żeby wszystko było idealnie...a tu jak na złe nic nie szło tak jak iść powinno...
Po pierwsze włóczka... YarnArt Cotton soft jak sama nazwa wskazuje:) delikatna, miękka, ale niestety jak na kocyk straszna cienizna, mimo że dziergałam podwójną nitką....na lato ok., ale cholerka jesień idzie, niunia dopiero się urodzi...jedyne pocieszenie, że prezent leci do Anglii, a tam jesień ciepła, zima również nie sroga także mam nadzieję, że trochę posłuży :)
Po drugie... taka byłam zaaferowana, żeby kocyk jak najszybciej zacząć i nie przemyślałam sprawy, że robiąc obrzeża ściegiem francuskim, będzie mi się robótka wywijać i a jakże! tak w połowie zaczęło mi się to to wywijać, że hej! A ja ignorantka, udałam, że tego nie widzę i jechałam dalej z myślą, że oczka rakowe sprawę załatwią...a tu następny klops...pomogło, ale baaardzo niewiele...
Po trzecie... dostałam chyba jakiegoś zaćmienia umysłowego i zbyt szybko kocyk zakończyłam mając spory zasób włóczki...jak już się suszył to co i rusz spoglądałam na niego krytycznym wzrokiem i wyszło mi, że kocyk jest jakoś taki niepokojąco mały...dziecinę okryć by okrył, ale tylko w pierwszych tygodniach jej życia:) no to w jednej sekundzie wzięłam się za prucie...przy takiej wydajności  tej włóczki dorobiłam spory kawałek ...a potem to już poszło z górki, oczka rakowe i uff...skończyłam :). Liczę, że obdarowanej mamie będzie się podobać:). Jutro postaram się wrzucić zdjęcia gotowego udziergu:).
Ogólnie to jestem  zdołowana poziomem swoich umiejętności dziewiarskich...tragedia...sporo zapomniałam przez te lata przerwy...a taki jesienny reglan (raglan- nie wiem która właściwa nazwa, bo spotykałam się z obiema) mi się marzy...nie wiem czy sprostam...do tej pory robiłam swetry w częściach, ale zszywać ich potem to ja bardzo, ale to bardzo nie lubię. Może któraś z Was mogłaby polecić, jakąś nieskomplikowanie (czyt.łopatologicznie) wyjaśnioną metodę?
A tu w sprzyjających warunkach pogodowych się blokuje:), ale jakby mało było z nim problemu i tu nie poszło gładko. Jakieś 10 min. później zerwał się wiatr i tak sobie pofrunął mój kocyk przez pół tarasu, ale na  szczęście za bardzo nie ucierpiał...Dalsze suszenie odbywa się bezpiecznie w domu:).

                                                                                           życzę dobrej nocki
                                                                                                   Asik:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz